sobota, 4 stycznia 2014

Korzenie szlacheckie i dzieciństwo Konstantego Rokossowskiego.

Korzenie szlacheckie i dzieciństwo

Konstantego Rokossowskiego.




Konstanty Rokossowski pochodził ze starego polskiego szlacheckiego rodu herbu Głaubicz. Jego przodkowie należeli do rodu Czaszów, i, gdyby jeden z ich nie otrzymał monarszej łaski, i nie otrzymał w posiadanie majątku ziemskiego Rokosowo, koło Leszna, być może, nazwisko marszałka brzmiało by Czasza. A druga litera "s" do nazwiska Rokosowski została dodana już wtedy, gdy przyszły marszałek zainstalował się w radzieckiej Rosji. Pułkowy kancelista przeinaczył ją na rosyjską wersję. Imię po ojcu Rokossowskiego "Ksawerowicz" brzmiało dla Rosyjskiego ucha dziwnie i rodziło dużą plątaninę: we wszystkich dokumentach pisano rozmaite wersje - od Sawieliewicz do Wasiljewicz, tak więc wypadło zmienić otcziestwo. A więc Rokosowski został Konstantinem Konstantinowiczem Rokossowskim.


Ród Rokossowskich jeszcze na początku XIX wieku liczył się w sferach ziemiańskich. Stopniowo jednak ubożał. Dziadek przyszłego marszałka- Wincenty Rokossowski nie miał już ani własnej ziemi, ani dworu. Był rządcą majątku Stok (w powiecie Ostrów Mazowiecka). Ożenił się z Konstancją Cholewińską (córką Heleny Cholewickiej, pierwszej primabaleriny opery warszawskiej).Z zachowanych dokumentów rodzinnych wynika, że Rokossowscy dzielnie walczyli o odzyskanie niepodległości Polski. Ojciec Wincentego Józef (pradziad marszałka), był porucznikiem 2 Pułku Jazdy Księstwa Warszawskiego, co w dokumencie potwierdzał własnoręcznym podpisem minister wojny, książę Józef Poniatowski. Sam Wincenty za udział w ruchu niepodległościowym, Powstaniu Styczniowym na długo trafił za kraty warszawskiej Cytadeli.


Ksawery Rokossowski (ojciec marszałka) zdobył atrakcyjny zawód jak na tamte czasy- inspektora warszawsko-wiedeńskiej kolei. Pracując na różnych liniach kolejowych carskiej Rosji poznawał bezkresne jej przestrzenie, ludzi i obyczaje. Ksawery nie spieszył się z ożenkiem. Swą żonę- nauczycielkę z Pińska, Rosjankę, dobrze mówiącą po polsku- Antoninę Owsiannikową poślubił w wieku czterdziestu lat. Takie mieszane, polsko-rosyjskie małżeństwa nie były wówczas na kresach niczym nadzwyczajnym.


21 grudnia 1896 urodził się im syn, któremu dano imię konstanty Konstanty.


Młody Kostek Uczęszczał do Szkoły Kupieckiej przy ulicy Świętokrzyskiej, uczył się bardzo dobrze. Z rodzinnego domu, od ojca i matki, znających klasyczną literaturę, zarówno polską, jak i rosyjską, wyniósł nawyk czytania książek. Bardzo cenił wiersze Marii Konopnickiej, wiele z nich chętnie recytował. Potrafił też z pamięci cytować całe fragmenty jej nowel. Lubił śpiewać, tańczyć i grać na harmonijce ustnej. Ulubioną jego piosenką był "Jeszcze jeden mazur dzisiaj" Muzykowanie pociągało go coraz bardziej i za namową kolegów wstąpił do orkiestry strażackiej. Grał na trąbce basowej, wraz ze swoją orkiestrą często występował na grójeckim placu zabaw. Kostek był lubiany nie tylko przez najbliższych. Spokojny, wysoki chłopiec, zawsze pełen pomysłów, wyróżniający się wrodzoną inteligencją i poczuciem sprawiedliwości szybko zdobywał uznanie rówieśników zarówno w szkole, jak i po za nią. Imponował zwłaszcza oczytaniem i sprawnością fizyczną.


Konstanty często przyglądał się ćwiczeniom uralskich kozaków na placu koszarowym przy ulicy Śliwickiej (dziś 11 Listopada), zwłaszcza pokonywaniu przeszkód, ścinaniu łóz i woltyżerce. Kiedy wyjeżdżali do posiadłości stryja Aleksandra w Pułapinie, Konstanty dosiadał na oklep źrebaka i z uporem go ujeżdżał. Pewnego razu ujeżdżanie omal nie skończyło się tragicznie, gdy źrebak z rosłym chłopcem na grzbiecie wleciał wprost do stajni.


Z racji szczupłej, wysokiej sylwetki i śniadej cery, kolegom skojarzył się z Arabem, a ponieważ właśnie czytali powieść Henryka Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy" uzyskał przydomek "Beduin".


Maszyniście Rokossowskiemu przydarzyła się katastrofa kolejowa. Wprawdzie nie zginął na miejscu, ale zapadł w jej wyniku na ciężką chorobę. Umarł w 1902 r., mając 49 lat. Pochowano go na bródnowskim cmentarzu, aleja 15. Dla licznej osieroconej rodziny zaczęły się ciężkie czasy. Bez wysokich poborów zmarłego (inspektorzy kolejowi, zaliczani do elity pracowniczej, bardzo dobrze zarabiali) szybko popadła w długi. Matka, która dotąd nie musiała pracować, a nawet miała służącą, z konieczności zaczęła podejmować się dorywczej, nisko płatnej pracy w fabryce odzieżowej.


Ciężar utrzymania sierot częściowo wzięła na siebie rodzina. Stryj Aleksander, dobrze sytuowany właściciel lecznicy dentystycznej przy ulicy Marszałkowskiej, zajął się edukacją Kostka. Chłopiec zmienił też miejsce zamieszkania. Przygarnięty przez babcię Konstancję, przeniósł się na drugi brzeg Wisły, na wilekomiejską ulicę Marszałkowską, jakże inną od peryferyjnej Stalowej.



W tym czasie zmarła najpierw matka Kostka, a wkrótce potem także stryj Aleksander. Opiekę nad osieroconym kilkunastolatkiem przejął drugi stryj Michał. Sieroce, choć uregulowane życie, przerwało Kostkowi następne rodzinne nieszczęście. Śmiercią tragiczną 24 sierpnia 1909 roku,zginął kolejny jego opiekun, stryj Michał. Dwaj pozostali stryjkowie: Konstanty i Stanisław mieszkali po za Warszawą , nie byli też na tyle dobrze sytuowani, by wziąć na siebie koszt dalszego kształcenia bratanka.


Kostek, choć jeszcze małoletni musiał zrezygnować z dalszej nauki i zacząć zarabiać na chleb. Zatrudnił się w cukierni, następnie u dentysty, potem w fabryce pończoch na Woli, gdzie wcześniej pracowała matka, a równocześnie z nim siostry Maria i Helena. Tamże Konstanty zetknął się po raz pierwszy z ruchem robotniczym. Idąc w pochodzie 1 maja 1912 roku, kroczył obok chorążego niosącego czerwony sztandar. Robotniczą kolumnę zaatakowała konna żandarmeria. Podczas walki ranny chorąży upuścił sztandar. Podniósł go Konstanty, oderwał od drzewca i schował pod bluzę. Za swój czyn został ujęty i trafił do więzienia na Pawiaku. Po sześciotygodniowym pobycie za kratami, wyszedł na wolność, co nastąpiło za wstawiennictwem wujka Mieczysława Dawidowskiego. Zamierzał wrócić do pracy, ale właściciel fabryki nie chciał już go zatrudnić. Zaczął terminować w zakładzie kamieniarskim, przy ulicy Strzeleckiej 2, którego właścicielem był Stefan Wysocki (mąż ciotki Konstantego, Zofii). Pracując tam trafił na atrakcyjne zlecenie, odbudowę mostu Mikołaja II (obecnie Księcia Poniatowskiego) na którym wykonał niektóre ornamenty kamienne. Według relacji mieszkających niegdyś w Grójcu Piotra i Stefana Samborskich, Heleny Pękalskiej oraz kuzyna Kostka- Romana Wysockiego, młody kamieniarz pracował niezwykle sumiennie i już wkrótce potrafił samodzielnie wykonać jedną z kropielnic dla kościoła w pobliskim Goszczynie. Robił też ogrodzenie kościoła w Mogielnicy, płyty nagrobkowe (min. wykonał granitowy grobowiec, rodziny Rokossowskich na Powązkach, w którym pochowano stryjów Aleksandra i Michała) i wykonywał inne prace.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz